piątek, 16 września 2011

Wilfred – wrażenia po pierwszym sezonie.

 
Ostatni odcinek pierwszego sezonu stacja FX wyemitowała tydzień temu, ale ja obejrzałam go dopiero teraz. I łatwo będzie mi napisać, że czekałam na coś takiego.

Serialem zainteresowałam się z kilku powodów. Jednym z nich było zobaczenie Elijaha Wooda w czymś innym niż „Władca pierścieni”. Kolejnym to, że był emitowany w wakacje kiedy nie ma zbyt wielu ciekawych produkcji do oglądania, a ostatnim był ciekawy pilot.
Wszystko zaczyna się w chwili, gdy Ryan próbuje popełnić samobójstwo. Pisze pożegnalny list (gdy go widzimy jest to któraś z kolei wersja, chyba 4), połyka garść tabletek, popija je alkoholem i kładzie się spać. Teraz mogłabym napisać, że następnie widzimy jak Ryana znajduje jego dziewczyna/siostra/matka/przyjaciel, ale nie mogę. Rano Ryan wstaje jak gdyby nigdy nic, tyle że może rozmawiać z psem swojej sąsiadki Wilfredem. Co w tym takiego dziwnego? To że pies dla Ryana odpowiada i mogą prowadzić normalne rozmowy. Nie będę ukrywała, że pilot mnie zachwycił. Było to coś innego, niezrozumiałego (co się stało i dlaczego tylko Ryan rozumie Wilfreda) i przyciągającego. Niestety dla mnie było tak tylko w pierwszym odcinku. Drugi miał ogromny spadek, oglądałam, bo już zaczęłam i miałam nadzieję, że jednak coś z tego będzie, nie było. Większość sezonu obejrzałam z nastawieniem: „zaczęłam to skończę, zostało już niewiele”. Coś się jednak zmieniło w czasie oglądania 12 odcinka. Przez cały sezon widzimy jak Ryan pomaga swojej sąsiadce Jennie przez co spędza dużo czasu z Wilfredem (czasami miałam wrażenie, że to już pies Ryana, a nie Jenny), a tu nagle musi podjąć decyzję: zostać tu gdzie jest czy lecieć z piękną kobietą do Włoch. Ryan podjął swoją decyzję, ale moim zdaniem w tym wszystkim jest duży udział Wilfreda. I tak doszłam do finału: sprawy z pracą Jenny się skomplikowały i z tego powodu Ryan, który jest prawnikiem, postanawia jej pomóc. Dochodzi do tego, że jest on gotowy zrobić wszystko, aby pomóc Jennie i sobie przy okazji: chce z nią wreszcie być, a nietylko pomagać jej w pracach domowych. Sezon kończy się tym, że Jenna wierzy, że jest w ciąży (widzowie wiedzą, że nie jest i że chodzi o inną bohaterkę), małżeństwo siostry Ryana rozpada się, a Ryan... 
Przez cały sezon Ryan i Wilfred spędzają dużo czasu w piwnicy domu Ryana. Najczęściej tam palą, ale były również inne sceny, np: widzieliśmy odpoczywającego tam Wilfreda bądź Ryana, który sprzątał w pudłach ze starymi rzeczami. Na końcu dowiadujemy się, że za drzwiami, gdzie powinny znajdować się schody do piwnicy jest szafa i żółta piłka Wilfreda. Wtedy pojawiają się pytania: czy Ryan śpi? Czy to wszystko to efekt zatrucia lekami bądź choroba psychiczna? Scenarzyści nie odpowiedzieli na ani jedno pytanie, ale stworzyli kolejne i aby uzyskać na nie odpowiedź trzeba czekać na 2 sezon.

Czy polecam obejrzenie tego serialu? Nie jest mi łatwo odpowiedzieć. Mamy świetny początek i świetny koniec, ale żeby dojść od początku do końca trzeba obejrzeć 11 średnich odcinków. Czy warto się przemęczyć? Moim zdaniem tak, więc jeśli nie mieliście jakiś konkretnych planów na zagospodarowanie 6,5h to teraz macie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz