czwartek, 10 listopada 2011

Dlaczego pokochałam Chirurgów? – część 1


Już od jakiegoś czasu miałam w głowie pomysł na notkę o Chirurgach. Miała ona być o premierze i późniejszych odcinkach ósmego sezonu, ale pojawił się nowy pomysł na trzy notki, w których opiszę całą moją przygodę z GA.

Dziś zapraszam na część pierwszą – „Dlaczego pokochałam Chirurgów?”.

(Notka ta powstała przed obejrzeniem odcinków 7 i 8 ósmego sezonu, więc ewentualne duże zmiany są mi nieznane)

Moja przygoda z Greysami rozpoczęła się przez Polsat, który postanowił puszczać jeden z pierwszych sezonów (drugi lub trzeci) w tym samym czasie, co TVN7 nowe odcinki Ostrego Dyżuru. Ja, fanka ER, nie miałam gdzie oglądać tych odcinków i chcąc nie chcąc zaczęłam z bratem oglądać GA. Początkowo z niechęcią, bo jak coś może być lepsze od ER, (jeśli miałabym wybierać między ER a GA, wybrałabym ER), ale z czasem z coraz większą chęcią. W wakacje udało nam się obejrzeć cztery dostępne wtedy sezony i mogłam spokojnie czekać na sezon piąty.

Tak się wszystko zaczęło, ale dlaczego ciągle ich oglądam? Na pewno z przyzwyczajenia, ale nie tylko. Zauroczyły mnie pierwsze trzy sezony. Oglądałam je już kilkanaście razy i zawsze z taką samą przyjemnością, czego nie mogę napisać o późniejszych sezonach (więcej o tym w drugiej części). Jest również genialny soundtrack, bo chyba nikt nie wyobraża sobie GA bez Snow Patrol w tle (między innymi w finale drugiego sezonu). Mamy/mieliśmy (w zależności, na który sezon patrzeć) ciekawe, zajmujące przypadki medyczne, które nie były/są spychane na drugi plan. Jednak to nie wszystko. Są aktorzy, którzy albo są kojarzeni tylko dzięki Chirurgom albo wybili się dzięki nim i robią karierę filmową.

Jak to wszystko się zaczęło? Od salonu w domu, (który w zależności od odcinka wygląda inaczej z przodu) Meredith, która żegna się z Derekiem. To był jej pierwszy dzień, jako stażystki, ale nie tylko jej. Gdy główna bohaterka dociera do szpitala poznajemy resztę załogi MAGIC – Alexa, George’a, Izzie i Cristinę. To właśnie oni grają tu pierwsze skrzypce.

Meredith – główna bohaterka, narratorka większości odcinków i to właśnie wokół niej dzieje się akcja serialu. Po przejrzeniu Internetu wiem, że ją albo się lubi albo niecierpki. Ja należę do grupy ludzi, którzy ją lubią, ale nie ukrywam, że były chwile, gdy miałam jej dość. Po ośmiu sezonach mogę również napisać, że Mer to bohaterka, która zawsze dostaje to, czego chce i właściwie nie ponosi żadnych konsekwencji swoich czynów.
Sezon 2 – jest w pobliżu bomby, która wybucha i jedyne, co jej jest to kilka otwartych ran i zadrapań…
Sezon 3 – tonęła. Akcja ratunkowa trwała pewnie ponad godzinę, a i tak wyszła z tego lekką ręką.
Sezon 7/8 – zniszczyła badania Dereka, a jedyną tego konsekwencją była utrata pracy na jeden dzień…
To tylko trzy przykłady, ale łatwo byłoby znaleźć jeszcze kilka innych. Samo jej bycie z Derekiem jest kolejnym dobrym przykładem.

Alex – początkowo miał być bohaterem drugoplanowym, ale na nasze szczęście postanowiono zrobić z niego piątego stażystę Bailey. Dla mnie Alex to serialowy pechowiec. Jego związki się rozpadają zanim jeszcze się tak naprawdę zaczną:
Izzie – byli i nie byli razem, wzięli ślub, a zaraz potem rozwiedli się.
Ava/Rebbecca – początkowo pacjentka, później kochanka. Skończyło się tym, że kobieta trafiła do zakładu zamkniętego.
Położna Callie (wybaczcie, nie pamiętam jej imienia) – coś było, ale się nagle skończyło. Bardzo możliwe, że do siebie wrócą, bo pojawiła się informacja o powrocie aktorki do serialu.
Addison – naprawdę lubiłam ich romans, ale wysłano Addie do LA i wszystko się skończyło.
Lexie – tu podobnie jak z Izzie – byli i nie byli razem, ale na szczęście przestano ich łączyć.
Oprócz tego Alexa inni albo lubią, albo nie przez co bardzo często jest przedstawiony, jako samotny, dobry przyjaciel dla wszystkich.

George – jeden z moich ulubionych bohaterów. Łatwo przyjdzie mi napisać, że dorastał na naszych oczach. Na początku było to słodki, nieszczęśliwie zakochany w Mer George, który był dość niezdarny, jeśli chodzi o bycie lekarzem. Z czasem jednak zmienił się w pewnego siebie, wspaniałego lekarza (to głównie za sprawą Owena). George to przykład tego jak łatwo coś w tym serialu zmienić – nie zdał egzaminu i miał powtarzać staż, robił to jednak tylko przez pół roku…
Niestety nie ma szansy na jego powrót do serialu, czego bardzo żałuje. Choć może lepsze to niż żeby robili z niego ducha.

Izzie – tu będzie krótko, bo Izzie to bohaterka, której nie cierpię i bardzo się cieszę, że zniknęła. Mam nadzieję, że nie ma żądnych planów na jej powrót, bo to byłoby straszne.

Cristina – tu mam problem jak ją opisać. Cristina to bohaterka pewna siebie, oddana swoim poglądom, uparcie dążąca do zostania kardiochirurgiem. Zrobi wszystko dla ludzi, których kocha. Warto tu wspomnieć o tekście, który widziałam, jako komentarz pod promem 8x09: „Jak Cristina płacze to wiadomo, że coś się dzieje”. To w sumie prawda. Pamiętam tylko trzy sceny, gdy ona płacze. Pierwsza po stracie dziecka Burke’a, druga po tym jak Burke zostawił ją przed ołtarzem i trzecia w finale szóstego sezonu w czasie operacji Dereka i po postrzale Owena.

Oprócz MAGIC od pierwszego sezonu są również: Szef, Bailey i Derek. Pod koniec pojawiła się również Addison, ale od czwartego sezonu w Seattle jest ona tylko gościem. Dopiero później do serialu doszli bohaterowie, bez których nie wyobrażam już sobie GA: Callie, Mark, Owen, Lexie. Reszta (stałej już teraz) obsady to między innymi: Jackson, April, Arizona i Teddy.

Wróćmy jednak jeszcze raz do tego „Dlaczego pokochałam Chirurgów?” i podsumujmy to krótko:
1) Przypadki medyczne – wymieniając na szybko kilka przykładów: złączeni dorośli bliźniacy, pięcioraczki, facet z bombą.
2) Soundtrack – głównie Snow Patrol, ale posłuchajcie sobie „Off I Go” Grega Laswella lub „Black Tables" Other Lives i zobaczcie czy nie kojarzy wam się to z piątym sezonem.
3) Bohaterowie i ich historie.
4) Pierwsze trzy sezony, późniejsze to już tylko spadek formy i próba powrotu do tego, co było.

Jeśli ktoś zastanawia się nad tym serialem to namawiam do przestania i po prostu obejrzenia. Naprawdę warto.

I już dziś zapraszam na drugą część.